Tuż przed długim weekendem majowym postanowiliśmy wybrać się na dłuższą trasę wzdłuż Wisły na południe od Warszawy. Z Przasnysza wyruszyliśmy przed 9 rano aby wylecieć z TSA02, które w dni powszednie pomiędzy 9 a 11 zajmowane jest przez wojsko, które ćwiczy loty Migami :). Pilot lecący to Maciek :), który wystartował z Przasnysza i poleciał prosto do Bobrowników k/Łowicza aby zgarnąć po drodze pilotasa Marcina w jego Qualcie. Maciek oprócz krótkiego momentu gdy byliśmy na łączności z Babicami sam prowadził tego dnia pełną korespondencję (o czym za chwilę) i nawigację. Widzialność rano nie była przesadnie dobra i prognozowane były burze wczesnym popołudniem, w które ciężko było nam uwierzyć patrząc na pogodę. I słusznie, bo żadnych burz nie było nigdzie, a widzialność już w okolicach godziny 11 była ponad 60km.
Pierwszy raz Wisłę przekraczaliśmy w Wyszogrodzie z samego rana:
W Bobrownikach trochę pogadaliśmy i polecieliśmy na Babice czegoś się napić, knajpa pod wieżą była czynna, lecz pusta :), ale udało nam się napić herbaty i kawy. Musieliśmy wyrobić się w godzinę, bo tyle może trwać postój w ramach standardowej opłaty za lądowanie (70 zł brutto). Należy przy tym nadmienić, że samo wypisywanie faktur za nasze dwa samoloty trwało ok. 15 minut :), ale przynajmniej sobie miło pogadaliśmy.
Start z Babic okazał się nieco problematyczny, gdyż kierujący lotami kwadrat (Babice radio) ma bardzo słaby zasięg swojej przenośnej radiostacji gdy starty są z 28 (mnie to się już przytrafiło kilka razy, ale nie takim stopniu jak tego dnia). 4 samoloty czekały przed progiem 28, Virus i Qualt były jako drugi i trzeci w kolejce. Pierwszy samolot nie mógł nawiązać łączności, więc przechodził na Babice Info (które nadaje z wieży więc ma dobry zasięg), ale Babice Info nie chciały kierować lotem mówiąc, że nie orientują się w sytuacji ruchowej, bo kwadrat prowadzi kontrolę. Po kilku razach w końcu udało mu się nawiązać łączność i wystartować. W Virusie mielimy nieco lepszą sytuację, ponieważ mamy bardzo dobre radio, które jako się przebijało do tej ręcznej radiostacji. Qualt za nami jednak miał potworne problemy z łącznością i nie mógł uzyskać zgody na start, ani Marcin ani Radio nie słyszeli się wzajemnie. Dopiero gdy zaczęliśmy z powietrza pośredniczyć w transmisji udało się Qualtowi wystartować. Po starcie skierowaliśmy się do Zulu, November i Kilo (wzdłuż Wisły). Każdy kto latał z Bemowa zna tę trasę bardzo dobrze, ja chciałem pokazać ją Maćkowi, który na Bemowie nie bywał bardzo często. Generalnie Babice i lot w jego okolicach ma pewne zalety i mnóstwo wad. Zaletą jest pewnego rodzaju ćwiczenie umiejętności znalezienia się w ruchu o bardziej sproceduralizowanym charakterze i prowadzenie takowej korespondencji. „Bardziej” dlatego, że mimo wszelkich strachów ruch na Babicach wcale nie jest taki duży i kto latał np. w Przasnyszu wśród spadochroniarzy, szybowców i kilku samolotów nad lotniskiem nie będzie miał żadnego problemu z wypatrywaniem, bo krąg na Babicach jest kilkukrotnie większy od tych aeroklubowych ale trzeba być przygotowanym i nauczyć się pewnej „specyfiki” Bemowa aby wiedzieć jak się zachować, bo generalnie lotnicy jak i kierujący ruchem są mniej „sympatyczni” 🙂 i potrafią np. nie odpowiedzieć na wezwanie jeśli zamiast Babice Radio powie się Babice Informacja na częstotliwości 122.300 MHz, jakby naprawdę miało to jakiekolwiek znaczenie :). Oczywistą zaletą Babic (EPBC) jest lokalizacja w samym sercu Warszawy, ale wadą jest np. brak miejsc do awaryjnego lądowania. Cała trasa wzdłuż Wisły aż do EPBC-K jest naprawdę w pewien sposób niebezpieczna, ze względu na brak miejsc do awaryjnego lądowania, o ile Virus dały jakoś radę o tyle Zlinowi byłoby już bardzo ciężko. Szkolenie szybowcowe na Babicach to już w ogóle całkowity bezsens. No ale podobno Aerokub Warszawski ma się wynieść z Bemowa…
W każdym razie aby odciążyć Maćka w nieznanym terenie zostawiłem mu pilotowanie i nawigację i pomogłem mu w korespondencji w okolicach Warszawy. Następnym razem nie będzie już taryfy ulgowej ;). Postanowiliśmy odwiedzić Sobienie (EPSJ), ale okazało się, że pas jest nieczynny (chorągiewki są po środku pasa wzdłuż całej długości i niewielki X przy progu – na początku go nie zauważyłem). Polecieliśmy więc po południowej stronie Warszawy z powrotem do Bobrowników:
W sumie zrobiliśmy ponad 500 km w około 3:15h. (poniżej trasa)
Powyżej pogoda prognozowana z samego rana dla północnego Mazowsza
A tak było popołudniu