Świdnik

Virus miał najpoważniejszą jak do tej pory awarię, zaczęło się od tego, że po jakimś myciu nie odpalił silnik w ogóle. Konsylium mechaników amatorów i nie amatorów orzekło, że to wina mycia, gdzieś się dostała woda i należy poczekać aż wyschnie, wtedy odpali. Virus postał więc przez noc w hangarze, rano odpalił bez problemów, więc diagnoza o zalaniu wodą (co dziwne jest dla samolotu) się niby obroniła. Akurat ten weekend mało było latane, trochę przy cumulusach. Mimo ok. 20 st. C na ziemi przy chmurach zewnętrzna temperatura była ok. -3 C, więc „z dala od chmur”, bo lodziło płatowiec. Tydzień później w czwartek bożociałowy Virus nie odpalił (nie było już mycia wcześniej ;)), więc trochę mnie to już zaniepokoiło, a nawet wtedy nieco rozczarowało, bo samolot był już zapakowany i mieliśmy zaplanowaną wycieczkę na długi weekend. Konsylium orzekło, że to wina zalania gaźników paliwem, bo zbyt długo pracował rozrusznik, więc trzeba czekać aż wyschnie :). Virus postał na słońcu, Marcin odprawił czary nad silnikiem, i silnik odpalił… na ok 3 sekundy, po czym zgasł i już nie zagadał ani razu. Weekend bożociałowy nad jeziorem bardzo się udał, ale nie była to lotnicza wycieczka tym razem.

Sławek zarządził mycie gaźników oraz wymianę wszystkich uszczelek i pływaków, Faston przysłał części, Sławek wszystko poskładał do kupy, założył gaźniki i w czwartek wieczorem po moim przyjeździe zrobiliśmy próbę odpalenia. Silnik nie zapalił. Konsylium wahało się pomiędzy brakiem paliwa w cylindrach (błędnie ustawione gaźniki), zbyt dużą ilością paliwa w cylindrach (błędnie ustawione gaźniki), zbyt wolnym rozrusznikiem (rozładowany akumulator), brakiem masy w układzie zapłonowym (błąd w układzie elektrycznym), zepsutymi cewkami, zepsutym magneto, oraz czynnikiem boskim, tudzież karą boską za próbę latania w boże ciało tydzień wcześniej :). Sławek przyniósł komputer, odpalił instrukcje silnika i sprawdzaliśmy wszystko krok po kroku, cały układ paliwowo zapłonowy Rotaxa. Masy, styki, poziomy paliwa itp. Konsylium poszerzyło się o telefoniczne wsparcie z Fastona, który również stawiał na błędne masy. Masy więc zostały sprawdzone chyba ze 3 razy. Cały czas brak iskry. Została więc tylko opcja, że zepsute są moduły zapłonowe, co wydawało się po prostu nieprawdopodobne, bo są dwa niezależne, sprawdzane przed każdym startem przy próbie silnika, prawdopodobieństwo padnięcia obu na raz jest po prostu bardzo niskie. Ponieważ Virus ma nowy typ modułów, a pozostałe dwa samoloty na lotnisku stary nie mogliśmy tego sprawdzić poprzez podmiankę części, została więc nam jedynie możliwość sprawdzenia w Fastonie. Oni mają specjalną maszynę do testowania modułów zapłonowych. Wsiedliśmy ze Sławkiem w piątek w CTka, plan lotu, z ominięciem wojskowych czwórek, przez MATZ Dęblina polecieliśmy do Świdnika. Wycieczka fajna, pogubiliśmy się tylko trochę w samym Świdniku na lotnisku, bo nie wiedzieliśmy, który hangar jest właściwy, a ponieważ tam są zakłady produkujące helikoptery ochrona nas trochę pogoniła. Okazało się, że oba moduły zapłonowe są zepsute :(. Z jednej strony ulga, że przyczyna awarii została znaleziona, z drugiej strony trochę refleksji, że jednak mogą paść oba moduły na raz (silnik po prostu przestaje działać i nie ma znaczenia czy jest się w powietrzu czy na ziemi :)), z trzeciej nieco goryczy, bo te części są po prostu cholernie drogie.

images

Po powrocie do Przasnysza założyliśmy moduły i silnik zaskoczył od razu, pięknie chodzi, jest idealnie zsynchronizowany. Moduły miały 7 lat, padły jednocześnie, gdy poruszało się kablami zaskakiwały, więc przy wibracjach po prostu mogło się zdarzyć, że czasami się wyłączały i mogłem tego nie zauważyć, gdy nie padały oba na raz. Przy próbie nigdy nie wyszło, więc rada jest taka aby jednak być przygotowanym na awaryjne lądowania :).

Nie mamy niestety ślady trasy do Świdnika.

20160605_123749

Powyżej pogoda prognozowana z samego rana dla północnego Mazowsza

2 thoughts on “Świdnik

  1. Więc niepotrzebna robota z gaźnikami i wymiana pływaków. Nie wiedzieliście wtedy, że nie ma iskry?
    Trochę rzeczywiście dziwne, że padły oba moduły na raz. Nie znam się aż tak na silnikach lotniczych, ale w samochodzie np. uszkodzona świeca może doprowadzić do uszkodzenia cewki (cewka musi się bardziej napracować aż w końcu pada), może tutaj miało miejsce coś podobnego z modułami? Ewentualnie może i faktycznie miało to coś wspólnego z myciem.
    Najważniejsze, że usterka w porę zdiagnozowana i dobrze się skończyło.
    Pozdrawiam, fajny blog 🙂

  2. Tak, teoretycznie niepotrzebna, ale moduły mogły paść w wyniku złej pracy gaźników (duże wstrząsy) więc wymiana pływaków nie poszła na marne 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.